Dekalog mitów pierwszej pomocy
Mit nr 1: nie będę udzielał pierwszej pomocy bo później mnie ktoś pozwie!
Nierzadko zdarza się, że świadkowie zdarzenia nie udzielają pierwszej pomocy w obawie przed późniejszymi roszczeniami poszkodowanych lub ich rodzin. Tak! Ja mu pomogę, podejmę reanimację a on mnie później oskarży za połamane żebra – słyszymy często na kursach pierwszej pomocy. Wyjaśnijmy: jest to nieprawdą!
Udzielenie pierwszej pomocy na gruncie prawa cywilnego kwalifikowane jest jako “niezlecone wykonanie zadania“. Zgodnie z artykułem 757 Kodeksu Cywilnego wykonawca niezleconego zadania może odpowiadać za szkody będące skutkiem niewłaściwego wykonania zadania tylko wówczas, gdy działa umyślnie lub z rażącym niedbalstwem. O ile umyślnie nieprawidłowe udzielenie pierwszej pomocy nie budzi wątpliwości, zastanawiać może rażące niedbalstwo. Dopuszcza się go wyłącznie osoba, która działa z pogwałceniem elementarnych zasad, nie zwracając uwagi co w danej sytuacji powinno być oczywiste dla każdego rozsądnego człowieka.
Warto w tym miejscu nadmienić, że udzielenie pierwszej pomocy jest naszym obowiązkiem, który wynika z artykułu 162 Kodeksu Karnego. Z pomocy poszkodowanemu jesteśmy przy tym zwolnieni w przypadku, gdy:
- udzielenie pierwszej pomocy narażało by nas lub inne osoby na bezpośrednie ryzyku utraty zdrowia lub życia (np. poszkodowany znajdujący się w płonącym mieszkaniu, poszkodowany jest ofiarą zamachu terrorystycznego z tzw. aktywnym strzelcem itp.).
- do udzielenia pomocy konieczne jest przeprowadzenie zabiegu lekarskiego. Innymi słowy: jeśli poszkodowany wymaga pilnego przeprowadzenia operacji, nikt nie będzie oczekiwał jej wykonania przez laika.
- możliwa jest niezwłoczna pomoc ze strony instytucji lub osoby do tego powołanej. Innymi słowy: jeśli na miejscu zdarzenia jest już zespół ratownictwa medycznego (także zastęp straży pożarnej, jednostka Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego itp.) nie będziemy odpowiadać za nieudzielenie pomocy.
Mit nr 2: nie wolno odchylać głowy osobom po urazie!
Można by wysunąć tezę, że corocznie z powodu zaniechania udrożnienia dróg oddechowych uczestnicy wypadków komunikacyjnych giną choć mogliby przeżyć gdyby ktokolwiek ze świadków zdarzenia odchylił ich głowę. Drogi oddechowe zbudowane są głownie z tkanek miękkich. W przypadku utraty przytomności część z nich staje się wiotka, co uniemożliwia przepływ powietrza. Dobitny przykład stanowi język, który u osób nieprzytomnych w pozycji leżącej osuwa się na tylną ścianę gardła. Dodatkowo niedrożność dróg oddechowych może nasilać pozycja w jakiej znajduje się poszkodowany. Tutaj przykład stanowić może poszkodowany kierowca, który nieprzytomny po wypadku siedzi w fotelu z przygiętą do klatki piersiowej głową.
Trzeba pamiętać, że zapewnienie drożności dróg oddechowych jest priorytetem ponad wszelkie inne działania. Bez drożnych dróg oddechowych poszkodowany nawet z najlepiej zaopatrzonymi obrażeniami ciała po prostu nie przeżyje. Z tego też powodu osoby bez wykształcenia medycznego celem zapewnienia drożności dróg oddechowych mogą odchylić głowę do tyłu unosząc jednocześnie żuchwę.
Mit nr 3: podczas drgawek należy włożyć coś między zęby!
W społeczeństwie pokutuje przeświadczenie, że u poszkodowanego z drgawkami (najczęściej na skutek padaczki) należy umieścić twardy przedmiot w ustach chroniąc w ten sposób przed przypadkowym odgryzieniem języka. Zapominamy przy tym o kilku istotnych sprawach. Po pierwsze, świadkowie zdarzenia najczęściej rozpoczynają udzielanie pierwszej pomocy już po wystąpieniu drgawek. Tym samym jeśli poszkodowany miałby “odgryźć sobie język” to doszłoby do tego jeszcze przed rozpoczęciem udzielania pomocy. Po drugie, szczękościsk występujący w przypadku drgawek uniemożliwia włożenie czegokolwiek do ust. I dobrze! Umieszczenie twardych przedmiotów w jamie ustnej osoby z napadem padaczki może doprowadzić do urazów zębów. O ile samo złamanie zęba nie stwarza większego problemu poza kosztami leczenia stomatologicznego, to aspiracja części zęba do dróg oddechowych już tak!
Pamiętajmy! U osób z drgawkami chronimy wyłącznie głowę przed urazami. Możemy uklęknąć za poszkodowanym i położyć jego głowę na własnych kolanach. Możemy również podłożyć miękką poduszkę pod głowę. W żadnym wypadku nie należy tłumić drgawek poprzez przyciskanie kończyn do ziemi itp. Drgawki to bardzo silne, nieskoordynowane skurcze mięśni. Próby tłumienia drgawek mogą skutkować urazem mięśni a nawet złamaniami.
Mit nr 3: kaszel podczas zawału serca ratuje!
Jeszcze nie tak dawno po mediach społecznościowych krążyła infografika zalecająca podjęcie prób kaszlu w przypadku bólu w klatce piersiowej sugerującego zawał mięśnia sercowego. Metoda ta miała poprzez “pobudzanie serca” zabezpieczać przed wystąpieniem nagłego zatrzymania krążenia.
Sprawa nie jest tak oczywista jakby to mogło się wydawać. Istnieją pojedyncze obserwacje sugerujące skuteczność kaszlu w przerywaniu niektórych zaburzeń rytmu serca. Brak jest jednak jakichkolwiek badań zgodnych z zasadami medycyny opartej na faktach (ang. evidence-based medicine), które potwierdzałyby skuteczność takiego postępowania. Ponadto część przypadków zawału mięśnia sercowego przebiega z zaburzeniami rytmu serca, w których jego czynność jest spowolniona (tzw. bradyarytmie). Ponieważ wytężony kaszel może – przynajmniej teoretycznie – pobudzać nerw błędny prowadząc do spowolnienia rytmu serca zastosowanie wspomnianej metody może być w części przypadków szkodliwe.
Mit nr 4: podczas zawału serca stymuluj wykałaczką punkt pod nosem!
O metodzie “leczenia” zawału mięśnia sercowego za pomocą klawiterapii, czyli stymulacji punków ciała przy pomocy ostrego przedmiotu nienaruszającego ciągłości tkanek, stało się głośno dzięki znanemu polskiemu znachorowi. W swoich social mediach postulował on aby w przypadku zawału mięśnia sercowego stymulować punkt położony pomiędzy górną wargą a nosem wykałaczką. Popularność znachora oraz medycyny alternatywnej sprawia, że uczestnicy kursów pierwszej pomocy pytają o wspomnianą metodą. Wyjaśnijmy zatem…
Opisana metoda nie posiada jakichkolwiek podstaw naukowych i nie prowadzi do wyleczenia z zawału mięśnia sercowego. Jego przyczyną jest zamknięcie tętnicy wieńcowej. Na skutek miażdżycy naczyń krwionośnych w tętnicach wieńcowych powstaje blaszka miażdżycowa. Początkowo zmniejsza ona światło tętnicy wieńcowej upośledzając przepływ krwi. Chory odczuwa wówczas bóle okresowo np. podczas zwiększonego wysiłku fizycznego. Na skutek szeregu różnych czynników wśród których wymienić można czynniki chemiczne (np. nikotyna) lub fizyczne (np. wysokie ciśnienie tętnicze krwi) dochodzi do destabilizacji blaszki miażdżycowej, która pęka. Wyzwala to złożony proces budowania skrzepu: płytki krwi oraz czerwone krwinki zlepiają się w miejscu pęknięcia tętnicy wieńcowej. Przez tak zamknięte naczynie do fragmentu serca nie dociera krew a wraz z nią tlen. Dochodzi do martwicy części komórek serca, czyli zawału.
W przypadku tępego bólu w klatce piersiowej (opisywanego często jako uczucie ciężkości) i umiejscowionego za mostkiem należy wezwać zespół ratownictwa medycznego. Jedyną metodą leczenia zawału mięśnia sercowego jest leczenie reperfuzyjne. Polega ono na mechanicznym usunięciu skrzepliny oraz implantacji stentu lub podaniu leków rozpuszczających skrzeplinę.
Mit nr 5: przy oparzeniu kwasem należy zastosować zasadę!
Stereotyp stary jak świat lecz nadal pokutujący wśród uczestników kursów pierwszej pomocy. Zgodnie z postulowaną zasadą w przypadku oparzenia kwasem należy miejsce oparzenia przemyć roztworem zasadowym. Jeśli jednak do oparzenia dojdzie na skutek kontaktu z zasadą miejsce należy przemyć roztworem kwaśnym (np. octem).
Zasada stosowania środka o przeciwnym charakterze niż substancja parząca nie jest zalecana. Po pierwsze, udzielając pierwszej pomocy rzadko kiedy znamy charakter substancji chemicznej powodującej oparzenie. Po drugie, nawet jeśli znalibyśmy pH substancji, nie znamy jej stężenia. Zastosowanie środka o przeciwnym charakterze chemicznym w tych warunkach nie pozwala nam na określenie stosunku stechiometrycznego. Doprowadzi to do powstania soli kwaśnych (lub zasadowych), które nadal mogą posiadać właściwości parzące.
W przypadku oparzenia – niezależnie czy kwasem, czy zasadą – postępowanie w ramach pierwszej pomocy sprowadza się do obfitego spłukania miejsca oparzenia pod bieżącą wodą. Należy czynić to w taki sposób, aby popłuczyny miały możliwie najmniejszy kontakt z powierzchnią skóry. Wyjątek stanowią substancje o charakterze stałym, które przed spłukaniem należy mechanicznie usunąć z powierzchni ciała. W przypadku oparzeń wapnem palonym (tlenek wapnia, CaO) należy odstąpić od spłukiwania wodą. Kontakt tlenku wapnia z wodą prowadzi do silnej reakcji egzoenergetycznej podczas, której wyzwala się energia cieplna.
Mit nr 6: podczas krwawienia z nosa należy odchylić głowę!
Tak na prawdę istnieje kilka mitów na temat postępowania podczas krwawienia z nosa. Pierwszy z nich zaleca aby odchylić głowę do tyłu. Drugi natomiast sugeruje stosowanie zimnych kompresów na okolicę karku lub czoła.
Niestety, oba wspomniane zalecenia nie prowadzą do skutecznego zatamowania krwawienia. Odchylenie głowy do tyłu spowoduje jedynie, że wyciek krwi przestanie być widoczny. Nie oznacza to, że krwotok ustąpi! W takiej pozycji krew będzie ściekać po tylnej ścianie gardła do żołądka a ponieważ jest ciężkostrawna prędzej, czy później wystąpią wymioty. Podobnie brak jest jednak jakichkolwiek badań zgodnych z zasadami medycyny opartej na faktach, które jednoznacznie potwierdzałyby skuteczność przykładania chłodnych kompresów w okolicę karku.
W przypadku krwawienia z nosa należy w pierwszej kolejności pochylić głowę do przodu i mocno ścisnąć skrzydełka nosa tuż przy miejscu, gdzie kończą się kości nosowe. Ucisk należy utrzymać przez około 10-15 minut. Po tym czasie nie należy opróżniać nosa, gdyż może to usunąć powstały skrzep tamujący krwawienie. Jeśli po kilkukrotnym powtórzeniu procedury krwotok nie zostaje opanowany należy zgłosić się do szpitala.
Mit nr 7: oparzenia należy schładzać lodem!
Oparzenia to kolejny temat wokół którego narosło kilka mitów. Pierwszy z nich dotyczy obniżania temperatury oparzonego miejsca za pomocą kostek lodu w myśl zasady “im zimniejsze, tym mniejsze będą pęcherze”. Wyjaśnijmy: w przypadku oparzeń – zwłaszcza dużej powierzchni ciała – bardzo łatwo wprowadzić poszkodowanego w wychłodzenie. Z tego też powodu nie stosujemy zimnych płynów lub kostek lodu lecz bieżącą wodę o temperaturze nieco niższej niż pokojowa. Metoda ta wykorzystuje zjawisko przewodzenia ciepła pomiędzy dwoma ośrodkami o różnej temperaturze.
Mit nr 8: w przypadku krwotoku zawsze stosujemy opaskę uciskową!
Nie ma chyba ratownika medycznego, który w swojej karierze zawodowej nie spotkałby poszkodowanego z krwawiącą raną oraz z zawiązanym nad nią sznurkiem (opcjonalnie: drutem, kablem, taśmą). Być może przeświadczenie o konieczności stosowania opasek uciskowych nie jest mitem a jedynie niedomówieniem. Niezależnie od tego kwestia ta wymaga zdecydowanego wyjaśnienia.
W ramach pierwszej pomocy postępowanie podczas krwotoku sprowadza się w pierwszej kolejności do ręcznego ucisku w miejscu krwawienia. Porównanie może wydawać się dziwne ale wyobraźmy sobie sytuację z wężem ogrodowym. Jeśli powstanie w nim dziura, gdzie będziemy tamować wyciek? Poniżej, czy powyżej miejsca uszkodzenia węża? Oczywiście bezpośrednio w miejscu, z którego bezpośrednio wycieka woda! Tak samo będziemy postępować w przypadku krwotoków z kończyn uciskając tam skąd leci krew.
Bezpośredni, ręczny ucisk na miejsce krwawienia pozwala zyskać nieco czasu na wykonanie opatrunku uciskowego. Podkreślmy: opatrunku uciskowego a nie opaski uciskowej. Wykonujemy go z gazy oraz bandaża – najlepiej opaski elastycznej. Ranę w pierwszej kolejności zabezpieczamy gazą (w miarę możliwości jałową) a następnie wykonujemy kilka obwojów bandażem. Następnie bezpośrednio nad ranę przykładamy zwiniętą rolkę drugiej opaski, którą owijamy tak aby wywierała ucisk na ranę.
Jeśli tak wykonany opatrunek uciskowy przecieka nie należy go zdejmować lecz dodać kolejne warstwy bandaża. W rzadkich sytuacjach (np. przyjmowanie leków zmniejszających krzepliwość krwi) nawet to może nie zatamować krwawienia. Dopiero wówczas należy zastosować opaskę uciskową (in. stazę taktyczną). W ramach pierwszej pomocy jest ona ostatecznością! Należy ją wykonać z szerokiego materiału (np. paska od spodni). Zapomnijmy o wszelkiego rodzaju sznurkach, kablach czy drutach, które poprzez silny ucisk na niewielkiej powierzchni mogą uszkodzić kończynę. Opaskę umieszczamy w odległości 5-7 cm od miejsca krwawienia. Tak! W odległości 5-7 cm od miejsca krwawienia gdyż obecne zalecenia towarzystw naukowych (Committee for Tactical Emergency Casualty Care) zaleca stosowanie opaski taktycznej na ramionach lub udach jedynie w sytuacji braku możliwości precyzyjnego zidentyfikowania źródła krwawienia.
Mit nr 9: na ranę trzeba stosować środki do dezynfekcji!
W przypadku ran niemal odruchowo sięgamy po rozmaite środki do dezynfekcji. Utarciu tego schematu myślowego sprzyjają rozmaite reklamy telewizyjne proponujące nam cudowne środki pozwalające oczyścić ranę. Niestety! Jest to wyłącznie chwyt marketingowy!
Organizm ludzki wykształcił wiele mechanizmów obrony przed rozmaitymi czynnikami zewnętrznymi. Tak też jest w przypadku ran. Wyciekająca krew w pierwszej fazie wypłukuje z wnętrza rany drobnoustroje. Tym samym nie ma potrzeby dezynfekowania wnętrza rany. Ba! Może to być nawet szkodliwe gdyż zastosowanie niektórych środków może uszkadzać nasz organizm na poziomie komórkowym. Weźmy dla przykładu popularną wodę utlenioną. Każdy z nas widział efektowną pianę powstałą w wyniku kontaktu nadtlenku wodoru – bo tak brzmi chemiczna nazwa tego środka – z krwią. Jest to nic innego jak tlen wydzielający się w reakcji rozkładu wody utlenionej. Jego reaktywne formy (tzw. wolne rodniki) mogą uszkadzać komórki prowadząc do wydłużenia procesu gojenia oraz powstania większych blizn.
Co zatem robić? Jedyną substancją jaką można bezpiecznie przemyć a nawet płukać rany jest 0,9% roztwór chlorku sodu znany popularnie pod nazwą “sól fizjologiczna” (nazwa merytorycznie błędna ale o tym innym razem). Środek ten nie wykazuje jednak właściwości antyseptycznych. Jeśli chcemy zastosować środki dezynfekcyjne takie jak woda utleniona, jodyna, mleczan etakrydyny itp. pamiętajmy aby nie stosować ich bezpośrednio na ranę a jedynie przemyć gazikiem zwilżonym wspomnianymi środkami brzegi rany.
Mit nr 10: maseczkę do resuscytacji wykonujemy z chusteczki higienicznej!
O ile trudno szukać doniesień naukowych potwierdzających zakażenie wirusem HIV lub HCV podczas prowadzenia podstawowych czynności ratujących życie. O tyle prawdą jest, że wykonywanie sztucznego oddychania może skutkować zarażeniem wirusem opryszczki, grypy itp. Do większości tych przypadków dochodzi jeśli osoba udzielająca pierwszej pomocy nie stosuje środków ochrony osobistej w postaci maseczki do resuscytacji. Podczas kursów pierwszej pomocy kursanci często są przeświadczeni o bezpieczeństwie stosowania zwykłej chusteczki higienicznej.
Pamiętajmy, że większość drobnoustrojów prowadzących do infekcji układu oddechowego przenoszona jest drogą kropelkową. Jeśli oddechy ratownicze będziemy wykonywać przez barierę złożoną z chusteczki higienicznej czy warstwy ligniny po kilku chwilach materiał ten będzie wilgotny. Tym samym nie będzie stanowił jakiejkolwiek bariery ochronnej dla drobnoustrojów przenoszonych drogą kropelkową.
Aby mieć pewność, że podczas prowadzenia podstawowych zabiegów ratujących życie jesteśmy prawidłowo zabezpieczeni powinniśmy stosować specjalne maseczki do resuscytacji. Są one wyposażone w filtr, zastawkę jednokierunkową lub oba te rozwiązania. Maseczki można nabyć w sklepach medycznych lub aptekach.